Praktykuję czy tylko udaję?

Uważne wsparcie

Z Agnieszką Pawłowską, psycholożką i nauczycielką uważności, o tym, na czym polega prawdziwa praktyka uważności i jak nie popaść w błahą rutynę, rozmawia Edyta Żmuda.

Edyta Żmuda: Czym dla Ciebie jest mindfulness oraz kiedy i jak ostatnio odczuwałaś ten stan? 
Agnieszka Pawłowska:
Bardzo podoba mi się teza zawarta w tym pytaniu, mianowicie słowo „stan”. Bo rzeczywiście mindfulness to nie jest tryb ciągły, nie jesteśmy w stanie być cały czas, w stu procentach, uważni na to, czego doświadczamy. To jest niemożliwe. Potrzebujemy trochę tych naszych automatyzmów i, jakkolwiek śmiesznie to może zabrzmieć, trochę nieuważności także, bo ona nam pomaga równoważyć energię życiową i zachować jej trochę na te rzeczy, które wymagają więcej naszego skupienia. Jednak odpowiadając na Twoje pytanie, uważność to jest dla mnie przede wszystkim świadomość tego, czego doświadczam w danym momencie, i myślę, że słowo „świadomość” jest tutaj kluczowe. Świadomie kieruję swoją uwagę na siebie i sprawdzam: jak się ma moje ciało w tej chwili, czego ono doświadcza, może o czymś mi mówi, jakie myśli pojawiają się w głowie, a może nawet są to już całe historie i opowieści, jakich emocji doświadczam i z jaką informacją one przyszły, czego doświadczam przez moje zmysły, bo chociaż są one aktywne przez cały czas, to w praktyce często są dla nas dostępne ­jakby przez mgłę. Zapytałaś, kiedy byłam ostatnio uważna, myślę, że samo Twoje pytanie spowodowało, że już byłam. Bo tak naprawdę uważność zaczyna się od tego momentu, gdy pytam siebie: „Co się ze mną w tej ­chwili dzieje? Czego doświadczam? Gdzie jest moja świadomość?” – i to wystarczy, wtedy włączam uważność, za­­ciekawiam się i dostrzegam np., że moje ciało prosi o zmianę pozycji – ta nie jest dla niego najwygodniejsza, ale nie zwróciłabym na to uwagi, gdybym tam nie spojrzała. Zauważam też, że oddycham w tej chwili, a nawet to, że mam taką myśl, że zaczęłyśmy wywiad i ciekawi mnie, jak on pójdzie, czy odpowiem tak, jak rzeczywiście bym chciała, czy się nie zestresuję – to wszystko są tylko myśli, mogę je zauważyć i puścić. 

Uważność jest zatem świadomą decyzją o tym, na co kierujemy nasz umysł. 
Tak, ponieważ nasz umysł czasem jest jak rozbrykany labrador, który wszędzie biega, wszystko go ciekawi: jak nie taka myśl, to może taka historia, może wspomnienie, może jakiś plan na przyszłość, może jakiś lęk, może jakaś tęsknota. Umysł, a właściwie nasz mózg, to organ, z którego jako ludzie jesteśmy najbardziej dumni. On nas wyróżnia w świecie ssaków, jest źródłem naszej inteligencji, kreatywności, poglądów. I to wszystko jest prawda, ale z drugiej strony nasz mózg jest także często źródłem największego cierpienia, bo to właśnie przez te wszystkie myśli, które mózg tworzy, które kreuje cały czas, często nadinterpretujemy rzeczywistość i odciągamy naszą uwagę od tego, co dzieje się w danym momencie i co rzeczywiście jest dla nas istotne. 

Po czym poznam, że jestem w trybie uważności?
Myślę, że to jest w ogóle bardzo indywidualna sprawa, bo nie ma czegoś takiego, jak jeden poziom uważności, który daje nam satysfakcję, jeden poziom uważności, żeby poczuć spokój, spełnienie i szczęście, które w życiu „należy” osiągnąć. Chodzi o to, żeby uczyć się, zaciekawiać, otwierać się na to, by być bardziej świadomym tego, co się z nami dzieje, co mówi nasze ciało, czy potrafimy się zatrzymać, a przez to też całkiem inaczej odpoczywać, bardziej cieszyć się chwilami przyjemności. Niesamowite jest to, że dążymy do tego, żebyśmy mieli jak najwięcej przyjemnych momentów. Chcemy być szczęśliwi, ale później, w praktyce, kiedy już wydarzają się dla nas te przyjemne momenty, my często w ogóle ich nie doświadczamy. 

Dlaczego tak się dzieje?
Bo jesteśmy nieobecni. Mogę np. iść na spacer i mieć w głowie przekonanie, że spacer to jest moment przyjemny: jest wiosna lub lato, wszystko kwitnie, pachnie, mam więc poczucie, ż...

Pozostałe 80% treści dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI